Przyjazd do naszego mieszkania i kolejne dni ze szczeniaczkiem dały nam trochę popalić. W sumie to była dla nas nowość, ale z drugiej strony czego można się było spodziewać po psim dziecku, kupa tu, siki tam, niespożyta energia, mały tajfun. Przypomnę, że Bejrutek zamieszkał u nas 23 lipca 2007 roku i niecały miesiąc później „wylądował” z nami na wakacjach. To w sumie też dość ciekawy temat, posiadaliśmy wtedy dwa auta, Citroena C1 i C3 i właśnie to tym drugim postanowiliśmy pojechać na wakacje. To były zarazem nasze ostatnie wakacje tym autem, gdyż okazało się że przy psiaku i jego rzeczach było dla nas za małe. Jego pierwsze wakacje z nami spędziliśmy w niedawno otwartym wtedy pensjonacie Płacheccy w Niechorzu. To taki zbieg okoliczności z nazwiskiem, ale co zrobić. Rabatu jak pamiętam nie było z tego tytułu. Pobyt był za to udany. Mogę polecić miejscówkę.
Jednego dnia podczas pobytu zachciało nam się jechać kolejką wąskotorową do Rewala. To było niesamowite przeżycie dla nas jak i dla Bejrutka, w końcu pierwszy raz jechał pociągiem. Ale w tej wycieczce nie to było najistotniejsze. Ze stacji kolejki poszliśmy na spacer w kierunku plaży. Nagle Bejrutek zatrzymał się w jednym miejscu i nie chciał iść dalej. Oczywiście najprościej byłoby wziąć go „pod pachę” i zanieść panicza, ale prawda okazała się inna. Zatrzymał się przy sklepie mięsnym. Po zakupie parówki i konsumpcji na miejscu poczłapał dalej.
CDN…